wtorek, 2 sierpnia 2011

Finansowy terror: Jak międzynarodowi bankierzy łupią narody – część 4





Najbardziej prestiżową (i prawdopodobnie najpotężniejszą) instytucją finansową świata jest Bank Rozrachunków Międzynarodowych (BIS). Można powiedzieć, że jest to najpotężniejsza instytucja o której nigdy nie słyszałeś, ponieważ jest rzadko omawiana, jeszcze rzadziej badana i ledwie rozumiana w ogóle. Jest to w istocie globalny bank centralny banków centralnych świata, a de facto działa jako niezależna międzynarodowa instytucja nadzoru bankowości, ustanawiająca reguły praktyk dla banków centralnych i banków prywatnych. W 2004 r. BIS określił regulacje "Bazylea II" - reguły zarządzania ryzykiem kapitałowym przez banki.

Bazylea II "miała za zadanie zapewnić bankom bezpieczeństwo przez wymaganie od nich dopasowania rozmiaru ich buforu kapitałowego do ryzyka udzielonych przez siebie kredytów i papierów wartościowych. Im większe zagrożenie niewypłacalnością, tym mniej dany bank może pożyczać." Jednak, kiedy przepisy te zostały wprowadzone w życie w 2008 roku w samym środku kryzysu finansowego, zmniejszyły zdolność banków do udzielania pożyczek, a tym samym pogłębiły kryzys finansowy [1]. BIS, utworzony w 1930 roku w następstwie Wielkiego Kryzysu, został stworzony w celu zapewnienia

"remedium na upadek Londynu jako światowego centrum finansowego poprzez stworzenie mechanizmu, dzięki któremu świat trzech głównych centrów finansowych w Londynie, Nowym Jorku i Paryżu będzie mógł nadal działać jako jeden ".

Jak napisał historyk Carroll Quigley:

"Potęgi kapitalizmu finansowego miały kolejny dalekosiężny cel - stworzenie w prywatnych rękach światowego systemu kontroli finansowej, będącego w stanie zdominować system polityczny każdego kraju i gospodarki światowej jako całości. Ten system miał być kontrolowany na sposób feudalny przez banki centralne świata działające wspólnie, w ramach tajnych porozumień zawieranych w trakcie prywatnych spotkań i konferencji. Szczytem tego systemu jest Bank Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei (Szwajcaria), prywatny bank należący i kontrolowany przez światowe banki centralne, same również będące prywatnymi korporacjami".
[Carroll Quigley, Tragedy and Hope: A History of the World in Our Time (New York: Macmillan Company, 1966), pages 324-325.].

W 2007 roku BIS opublikował roczny raport ostrzegający, że świat jest na krawędzi kolejnego Wielkiego Kryzysu, ponieważ

"lata luźnej polityki monetarnej podsyciły niebezpieczną bańkę kredytową, pozostawiając światową gospodarkę wrażliwą na kryzys w stylu lat 1930, bardziej niż się to powszechnie rozumie."
Wśród niepokojących sygnałów cytowanych przez BIS była "masowa emisja nowo powstałych instrumentów kredytowych, wzrost poziomu zadłużenia gospodarstw domowych, ekstremalny apetyt na ryzyko przejawiany przez inwestorów i głęboko zakorzenione nierównowagi w systemie walutowym świata". BIS wskazywał na amerykańską Rezerwę Federalną, ostrzegając, że "banki centralne zaczęły wątpić w mądrość pozwalania na rośnięcie baniek aktywów opartą na założeniu, że mogą one być potem bezpiecznie «oczyszczone»." [2]

W 2008 roku ustępujący główny ekonomista BIS, William White, był autorem raportu rocznego BIS, w którym ponownie ostrzegł, że

"Obecne zawirowania na rynku nie mają precedensu w okresie powojennym. Wraz ze znaczącym ryzykiem recesji w Stanach Zjednoczonych, spotęgowanym przez gwałtownie rosnącą inflację w wielu krajach, rosną obawy, że światowa gospodarka może znajdować się w swego rodzaju punkcie krytycznym ".

W 2007 roku, ostrzegał BIS, globalne banki miały 37 bilionów dolarów udzielonych pożyczek, co stanowi około 70% światowego PKB, a państwa świata były już tak zadłużone, że monetyzacja (drukowanie pieniędzy) może po prostu rzucać ziarno pod przyszłe kryzysy [3].

Ratuj bankierów, karz ludzi.

Jesienią 2008 r. administracja Busha starała się wprowadzić pakiet ratunkowy dla gospodarki, mający na celu uratowanie systemu bankowego USA. Przywódcy kraju rozpoczęli wściekłe sianie strachu. Ratowanie, reklamowane jako 700 miliardowy program, drobnym drukiem miało bardziej dokładny opis mówiący, że 700 miliardów dolarów może być pożyczone "w dowolnym jednym momencie." Jak napisał Chris Martenson:

"Oznacza to, że 700 miliardów dolarów nie jest maksymalnym kosztem tej niebezpiecznej ustawy, a jedynie maksymalną kwotą jaka może być użyta w dowolnym pojedynczym momencie.  Po, powiedzmy, pozbyciu się złych kredytów hipotecznych o wartości 100 miliardów dolarów, może być wykupione kolejne 100 miliardów dolarów.  Krótko mówiąc, te cztery małe słowa zapewniają, że NIE ISTNIEJE LIMIT potencjalnego rozmiaru ratunku. Oznacza to, że 700 miliardów dolarów jest ilością potencjalnie wielokrotną, a nie limitem.
Co się więc dzieje, gdy masz niejasny język i nieograniczony budżet?  Oszustwo i wewnętrzne układy.  Zapamiętaj moje słowa – to największa operacja grabieży w historii USA i wszystko to jest napisane wprost w tym uroczo krótkim dokumencie, który ma zostać siłą przepchnięty przez zastraszony Kongres i stać się prawem."
[4].

Co więcej, w myśl tego porozumienia, w ręce Rezerwy Federalnej i Departamentu Skarbu USA została w istocie przekazana całkowita kontrola nad finansami narodu w czymś, co zostało później określone "finansowym zamachem stanu": wszystkie działania i decyzje Fedu i Sekretarza Skarbu mogą być podejmowane skrycie i nie mogą być poddane przeglądowi przez Kongres lub jakąkolwiek inną agencję lub administrację [5]. Po przegłosowaniu w ostatnich miesiącach administracji Busha, administracja Obamy wdrożyła w życie ustawę i dofinansowanie (oraz dodała pakiet stymulacyjny na dokładkę).

Banki otrzymały gigantyczne dofinansowanie o wartości bilionów dolarów, jednocześnie przeprowadzając konsolidację swej branży i łącząc się ze sobą. W 2008 roku wraz z upadkiem Bear Stearns, JP Morgan Chase kupił upadły bank z funduszy zorganizowanych przez Federal Reserve Bank of New York, którego przewodniczącym był w tym czasie Timothy Geithner (i który został następnie Sekretarzem Skarbu u Obamy, kierując programem pomocowym dla banków). Ponieważ JPMorganChase był największym beneficjentem zakupu Bear Stearns przez nowojorski Fed, nie ma chyba najmniejszego zbiegu okoliczności w tym, że Jamie Dimon, prezes JPMorganChase, był członkiem zarządu nowojorskiego Fedu, prywatnego banku, w którym JPMorganChase jest sam głównym udziałowcem. JPMorganChase później wchłonął Washington Mutual, jeden z największych przed kryzysem banków w kraju, Bank of America kupił bank Merrill Lynch, bank Wells Fargo kupił bank Wachovia, nastąpiło także wiele innych fuzji i przejęć. Tak więc, "zbyt duże by upaść" banki stały się jeszcze większe i bardziej niebezpieczne niż kiedykolwiek wcześniej.

Wśród wielu beneficjentów programu ratunkowego (oficjalnie zwanego Troubled Asset Relief Program - TARP), były Fannie Mae, AIG (ubezpieczenia), Freddie Mac, General Motors, Bank of America, Citigroup, JPMorgan Chase, Wells Fargo, Goldman Sachs , Morgan Stanley, i setki innych [6]. Podczas gdy Rezerwa Federalna aplikowała biliony dolarów ratunkowych w banki, wiele banków europejskich stało się również odbiorcami funduszy ratunkowych finansowanych z amerykańskich podatków, w tym Barclays, UBS, Royal Bank of Scotland i Société Générale (wśród wielu innych) [7]. Ratunek amerykańskiego giganta ubezpieczeniowego AIG przez Rezerwę Federalną był w rzeczywistości ukrytym ratowaniem banków zagranicznych, ponieważ pieniądze szły poprzez AIG do największych europejskich banków, które wystawione były na znaczące ryzyko w związku z AIG, w tym Societe Generale z Francji, UBS z Belgii, Barclays z Wielkiej Brytanii i Deutsche Bank z Niemiec [8]. W sumie wielomiliardowy ratunek AIG w 2008 roku przyniósł korzyść około 87 bankom i instytucjom finansowym, 43 z nich zagranicznym, głównie z Francji i Niemiec, ale także z Wielkiej Brytanii, Kanady, Holandii, Danii, Szwajcarii. Po stronie krajowej większość funduszy trafiło do Goldman Sachs, JPMorgan Chase i Bank of America [9].

Neil Barofsky, który był do niedawna Specjalnym Generalnym Inspektorem programu TARP - osobą odpowiedzialną za próbę nadzoru nad tajnym programem pomocowym - napisał artykuł dla New York Times dotyczącym swej rezygnacji ze stanowiska w marcu 2011, w którym stwierdził, że "zdecydowanie nie zgadza się" z opinią, że program okazał się sukcesem, mówiąc, że:

„Miliardy dolarów pieniędzy podatników pozwoliło instytucjom, które były na krawędzi upadku, nie tylko przetrwać, ale nawet się rozwijać. Banki te cieszą się teraz rekordowymi zyskami i pozornie trwałą przewagą konkurencyjną z powodu uznania ich za "zbyt duże by upaść"
. [10]

W czerwcu 2009 roku, kiedy rządy na całym świecie wdrażały pakiety stymulacyjne i pomocowe na ratowanie banków i "ratowanie" gospodarki, Bank Rozrachunków Międzynarodowych (BIS) wydał nową rundę ostrzeżeń o stanie gospodarki światowej. BIS przestrzegał w nich, że

"rządy i banki centralne nie powinny ustawać w wysiłkach na rzecz ożywienia światowego systemu bankowego, nawet jeśli opinia publiczna obraca się przeciwko nim", i że BIS ma wrażenie, że nastąpił tylko "ograniczony postęp" w przywracaniu właściwego stanu systemu bankowego. BIS kontynuuje:

„Zamiast wdrażania polityk mających na celu oczyszczenie bilansów banków, niektóre plany ratunkowe skłoniły banki do podtrzymania swych praktyk kredytowych z przeszłości, a nawet zwiększenia ilości udzielanego kredytu krajowego, co jest nieuzasadnione (...) Brak postępów grozi przedłużeniem kryzysu i opóźnieniem ożywienia, ponieważ dysfunkcjonalny system finansowy ogranicza możliwości monetarnych i fiskalnych działań w celu stymulowania gospodarki (...) Bez solidnych podstaw systemu bankowego na rynkach finansowych, środki stymulacyjne nie będą w stanie nadać gospodarce tempa, co może doprowadzić jedynie do krótkotrwałego wzrostu.”
[11]

Ponadto, BIS ostrzegał: "ulotne ożywienie może równie dobrze pogorszyć sprawy", ponieważ "dalsze wsparcie rządowe dla banków jest absolutnie konieczne, ale stanie się niepopularne, jeśli społeczeństwo zauważy, że nastąpiło ożywienie. I władze mogą rozproszyć uwagę na utrzymaniu kredytu, cen aktywów i popytu zamiast skoncentrować się na naprawie bilansów banków."

BIS stwierdził, że ​​wszystkie środki przedsięwzięte dla ożywienia światowej gospodarki pozostawiają "otwarte pytanie" czy będą one skuteczne czy nie, a konkretnie,

"w związku z tym, że większość rządów powiększa swoje deficyty próbując przez wydatki wyjść z kryzysu, muszą uważać, aby ich brak powściągliwości w tym zakresie nie zwrócił się przeciwko nim i ich nie ukąsił. " W rocznym raporcie ostrzega, "Przywrócenie porządku finansów publicznych będzie więc głównym zadaniem decydentów politycznych w nadchodzących latach." [12]

BIS dalej ostrzegł, że "istnieje ryzyko, że banki centralne będą podnosić stopy procentowe i wycofywać płynność za późno, wywołując inflację" i jak historia pokazuje, decydenci "mają tendencję do bycia spóźnionymi, zaostrzając warunki finansowe powoli ze strachu przed zrobieniem tego przedwcześnie lub zbyt silnie."

Jak Bloomberg donosi:

„Banki centralne na całym świecie obniżyły koszty pożyczania do rekordowo niskiego poziomu i pompują miliardy dolarów do systemu finansowego w celu przeciwdziałania najgorszej od II wojny światowej recesji. Podczas gdy niektórzy politycy podkreślili konieczność wycofania nadzwyczajnych środków, gdy tylko gospodarka się poprawi, Rezerwa Federalna, Bank Anglii i Europejski Bank Centralny są nadal w trakcie realizacji programu zakupu aktywów mającego na celu odblokowanie rynków kredytowych i ożywienie wzrostu.”


"Dużą i uzasadnioną troską jest to, że dramatyczne łagodzenie polityki pieniężnej, zanim będzie można je odwrócić, przełoży się na wzrost szerszych konglomeratów monetarnych i kredytowych" powiedział BIS. To będzie "prowadzić do inflacji, która karmi oczekiwania inflacyjne i może podsycić kolejne bańki cen aktywów, siejąc zarzewie pod następny finansowy koniunkturalny cykl wzrostu i upadku."
[13]

Raport BIS stwierdził, że bezprecedensowa polityka banków centralnych "może być niewystarczająca do wyprowadzenia gospodarki na ścieżkę ożywienia", podkreślając, że istnieje "znaczne ryzyko", że bodźce monetarne i fiskalne rządów doprowadzą jedynie do "tymczasowego podskoczenia wzrostu, a następnie do stagnacji przez dłuższy czas."[14]

William White, były główny ekonomista BIS, ostrzegł we wrześniu 2009 roku, że "świat nie rozwiązał problemów w sercu spowolnienia gospodarczego i najprawdopodobniej wróci w recesję" i ostrzegł również, że "rządowe działania, by pomóc gospodarce w krótkim okresie mogą zasiać nasiona pod przyszłe kryzysy." White, który dokładnie przewidział światowy kryzys finansowy w 2008 roku, stwierdził, że "prawie na pewno" zmierzamy ku recesji i "nie będzie w najmniejszym stopniu zaskoczony" gdybyśmy mieli wejść w długotrwałą stagnację. Dodał: "Jedyną rzeczą, która naprawdę by mnie zdziwiła to szybkie i trwałe wydobycie się z pozycji w jakiej jesteśmy" White, kanadyjski ekonomista, który prowadził Wydział Gospodarczy BIS od 1995 do 2008 r., "ostrzegł przed niebezpiecznymi nierównowagami w światowym systemie finansowym już w 2003 r. - i łamiąc tabu w centrum wielkich kół bankowych w tamtym czasie - odważył się kwestionować poczynania Alana Greenspana, ówczesnego prezesa Rezerwy Federalnej, w kwestii jego nieustającej polityki taniego pieniądza".

Jak raportował Financial Times w 2009 roku:

„Na całym świecie banki centralne wpompowały tysiące miliardów [tj. bilionów] dolarów nowych pieniędzy w system finansowy w ciągu ostatnich dwóch lat starając się zapobiec depresji. Tymczasem rządy podjęły podobnie ekstremalne działania, biorąc ogromne sumy długu, by wesprzeć przemysł, od banków po producentów samochodów.”

Środki te już mogą pompować bańkę cen aktywów, od akcji do towarów
- powiedział White- i istnieje pewne ryzyko, że inflacja wymknie się spod kontroli w średnim okresie czasu, jeśli banki centralne w niewłaściwym momencie [tj. zbyt późno] rozpoczną swoje "strategie wyjścia" .

Tymczasem, podstawowe problemy gospodarki światowej, takie jak niemożliwa do utrzymania nierównowaga handlowa pomiędzy USA, Europą i Azją, nie zostały rozwiązane,
powiedział.[15]

William White dalej ostrzegł, że:

"mamy teraz grupę banków, które są jeszcze większe - i bardziej niebezpieczne - niż kiedykolwiek przedtem."

Simon Johnson, były główny ekonomista MFW, ostrzegł również, że branża finansowa skutecznie przejęła kontrolę nad rządem USA i że:

"ożywienie nie nastąpi dopóki nie złamiemy oligarchii finansowej, która blokuje niezbędne reformy." [16]

W 2009 roku BIS ostrzegł, że rynek instrumentów pochodnych nadal stwarza "poważne ryzyko systemowe" dla systemu finansowego, mając łączną wartość 426 bilionów dolarów (więcej niż wartość całej światowej gospodarki) oraz, że "stosowanie instrumentów pochodnych przez fundusze hedgingowe i inne może stworzyć duże, ukryte ekspozycje [na ryzyko]."[17] W 2010, jeden z niezależnych obserwatorów oszacował rynek instrumentów pochodnych na około 700 bilionów dolarów [18]. Bank Rozrachunków Międzynarodowych szacuje wartość tego rynku w grudniu 2010 r. na 600 bilionów dolarów. [19]. W czerwcu 2011 roku BIS ostrzegł, że

"14 najlepszych na świecie dealerów instrumentów pochodnych może potrzebować dodatkowych środków pieniężnych do obsługi wzrostu rozliczeń transakcji, zwłaszcza na trudnych rynkach", podczas gdy "światowi przywódcy zgodzili się, że większość wartego 600 bilionów dolarów pozagiełdowego rynku instrumentów pochodnych musi zostać znormalizowana i rozliczona do końca 2012 roku w celu zwiększenia przejrzystości i ograniczenia ryzyka." Głównymi instytucjami, które BIS zidentyfikował jako potrzebujące więcej funduszy do obsługi swych ekspozycji na instrumenty pochodne są Bank of America-Merrill Lynch, Barclays Capital, BNP Paribas, Citi, Credit Suisse, Deutsche Bank, Goldman Sachs, HSBC, JP Morgan Chase, Morgan Stanley, RBS, Societe Generale, UBS i Wells Fargo Bank [20].

W styczniu 2011 roku, Barofsky, Specjalny Generalny Inspektor programu ratunkowego TARP, wydał raport, który ostrzegł, że w przyszłości ratunek największych banków może być "koniecznością" i że "rząd wciąż nie rozwinął obiektywnych kryteriów oceny ilości systemowego ryzyka stwarzanego przez gigantyczne spółki finansowe."[21] W wywiadzie dla NPR, Barofsky stwierdził:

„Problem polega na tym, że pojęcie "zbyt duże by upaść" - te wielkie instytucje finansowe, które były po prostu zbyt duże, aby pozwolić im pójść na dno - od ratunku w 2008 roku stały się jeszcze większe i bardziej skoncentrowane. I co tak naprawdę zniechęca to fakt, że jeśli przyjrzeć się, w jaki sposób rynek je traktuje, traktuje je tak, jakby miały uzyskać znowu dofinansowanie rządu, co niszczy dyscyplinę rynkową i naprawdę stawia nas w bardzo niebezpiecznym położeniu”
[22].

W czerwcu 2011 roku, Barofsky stwierdził w wywiadzie z Danem Ratherem, że następny kryzys może kosztować 5 bilionów dolarów i że nadchodzący kryzys jest nieunikniony. [23]

Chociaż ratunek banków kosztował już podatników amerykańskich kilka bilionów dolarów (które będą płacić za pośrednictwem zdziesiątkowania swego poziomu życia), MFW w październiku 2010 ostrzegł, że w ciągu najbliższych 24 miesięcy (do jesieni 2012 r.), globalne banki staną w obliczu kryzysu refinansowania w kwocie 4 bilionów dolarów, i że "rządy będą musiały wpompować świeży kapitał do banków - zwłaszcza w Hiszpanii, Niemczech i USA - a także wesprzeć swoje struktury finansowania poprzez rozszerzenie pomocy w nagłych wypadkach." Globalny Raport Stabilności Finansowej MFW stwierdził, że "światowy system finansowy jest nadal w okresie niepewności i pozostaje piętą achillesową ożywienia gospodarczego". Jest to szczególnie istotne biorąc pod uwagę, że długi, które banki musiały odpisać pomiędzy 2007 a 2010 wynosiły 2,2 biliony dolarów i ten benchmark nawet nie został osiągnięty. Tak więc, z niemal dwukrotnie większą kwotą do odpisania w jeszcze krótszym czasie, wydaje się nieuniknione, że banki będą potrzebowały masowego dofinansowania ponieważ "prawie 4 bilionów dolarów długu bankowego będzie musiało zostać spłacone w ciągu najbliższych 24 miesięcy". Co więcej, MFW ostrzegł:

"Planowane strategie wyjścia z niekonwencjonalnej pomocy pieniężnej i finansowej, mogą zostać opóźnione, dopóki sytuacja nie będzie bardziej pewna, zwłaszcza w Europie (...) Z nadal trudną sytuacją, niektóre z pomocy publicznych, które zostały przekazane bankom w ostatnich latach będą musiały być kontynuowane."
[24]

Innymi słowy, "strategie wyjścia", czyli ostre drakońskie środki oszczędnościowe, mogą wymagać opóźnienia, aby dać wystarczająco dużo czasu na przeprowadzenie akcji ratowania dużych banków. Podsumowując, zorganizowanie wartego biliony dolarów ratunku dużych instytucji finansowych, które spowodowało ogromny światowy kryzys, jest trudne do zrobienia w tym samym czasie, co karanie całego społeczeństwa przez niszczenie jego poziomu życia i ogólnego zubażania w celu spłacenia długu zaciągniętego przez rząd (który poprzez ratunek banków "kupuje" złe długi banków i rachunek za ich spłacenie wręcza podatnikom).

Zatem, choć wielu twierdzi, że banki potrzebują kolejnego dofinansowania, należy poddać w wątpliwość, czy w ogóle pierwsze dofinansowanie było konieczne, ponieważ zwyczajnie pozwoliło bankom stać się jeszcze większymi, pozwoliło im podejmować większe ryzyko, a przede wszystkim uzyskać gwarancje rządowe przyszłego ratowania (nie wspominając o masowym oszustwie i niezgodności z prawem, które miało miejsce w ramach mechanizmu ratunkowego). Jednak kilku czołowych ekonomistów i ekspertów finansowych zwróciło uwagę, że to właśnie "zbyt duże by upaść" banki są w rzeczywistości największym zagrożeniem dla gospodarki i że są one dokładniej rzecz biorąc "zbyt duże by istnieć", tłumacząc, że ożywienie nie nastąpi, dopóki nie zostaną one rozbite. Laureat Nagrody Nobla, ekonomista i były główny ekonomista Banku Światowego, Joseph Stiglitz, wraz z byłym główny ekonomistą MFW, Simonem Johnsonem, ostrzegli Kongres USA, że wspieranie banków przez rząd uniemożliwia nastąpienie ożywienia. Nawet prezes Banku Rezerwy Federalnej w Kansas stwierdził, że "decydenci muszą pozwolić firmom będącym w kłopotach bankrutować, a nie wspierać je." [25]

Prawdziwym celem programów ratunkowych było niedopuszczenie największych banków świata (banków, które są niewypłacalne - nie mają funduszy na spłatę długów) do upadnięcia pod ciężarem własnej pychy i zasadniczo przeprowadzenie największego w dziejach ludzkości transferu bogactwa od największych państw (podatników) do banków i ich akcjonariuszy. Rzeczywisty koszt akcji ratunkowych, daleki od piania MFW o kilku bilionach dolarów, wyniósł dziesiątki bilionów. Sama tylko Rezerwa Federalna dofinansowała sektor finansowy kwotą ponad 9 bilionów dolarów, z czego 2 biliony dolarów poszło do Merrill-Lynch (które zostało następnie przejęte przez Bank of America), 2 biliony dolarów poszło do Morgan Stanley, 2 biliony dolarów do Citigroup i niespełna po 1 bilionie dolarów dla Bear Stearns (które zostało przejęte przez JPMorgan Chase), Bank of America i Goldman Sachs. Dane te zostały ujawnione przez Rezerwę Federalną i obejmują 21.000 transakcji w okresie od grudnia 2007 do lipca 2010 r. [26]

Rezerwa Federalna podjęła także ogromne dofinansowanie zagranicznych banków centralnych. Podczas kryzysu finansowego, Fed ustanowił program pożyczek wysyłając amerykańskie dolary za granicę przez Europejski Bank Centralny, Bank Anglii i Szwajcarski Bank Narodowy (między innymi), a "banki centralne, z kolei pożyczyły te dolary bankom w swoich krajach, w związku z potrzebą finansowania."[27] Ogólny ratunek, w tym ten nie podjęty w szczególności przez Fed, a przeprowadzony przez rząd, osiągnął sumę około 19 bilionów dolarów, z czego 17,5 biliona dolarów poszło na Wall Street [28]. Nic dziwnego zatem, biorąc to pod uwagę, że Neil Barofsky ostrzegł w lipcu 2009 r., że dofinansowanie może kosztować podatników 23,7 biliona dolarów. [29]


Andrew Gavin Marshall

Global Research
Ampedstatus.com

Tłumaczenie: davidoski

free counters