czwartek, 27 lipca 2017

Libia po interwencji NATO wciąż płonie



Amerykańskie i europejskie grupy ekspertów, które tworzą i promują politykę służącą wspólnym interesom korporacji, które ich sponsorują, w 2011 r.  promowały wojskową interwencję NATO w Libii. Pod płaszczykiem interwencji humanitarnej dokonano od dawna planowanego obalenia rządu libijskiego, kierowanego przez Muammara Kaddafiego.

NATO nie mogąc lub nie chcąc użyć oddziałów naziemnych, większość walk przeprowadziła z wykorzystaniem lokalnych bojowników, którym zapewniono doradców w terenie oraz wsparcie lotnicze. Jak się później okazało wiele z tych grup bojowych składało się z ekstremistów, w tym Al-Kaidy i jej podmiotów stowarzyszonych.

W istocie NATO obaliło rząd jednoczący Libię, wpędzając całe regiony rozczłonkowanego narodu pod kontrolę organizacji terrorystycznych i walczących ze sobą grup bojowników, doprowadzając do stoczenia się kraju w narastający od tamtego czasu chaos.

Konsekwencje obalenia rządu libijskiego w 2011 r. były dobrze znane na długo przed interwencją. Rola Libii jako miejsca docelowego uchodźców i migrantów uciekających przed społeczno-gospodarczymi konfliktami w Afryce była od dawna ustalona. Po interwencji NATO Libia stała się punktem startowym dla tych, którzy uciekają z całej Afryki przez Morze Śródziemne do Europy.

Co również było łatwe do przewidzenia, kwestie piratów, przemytu, zorganizowanej przestępczości i wiele innych problemów, które rząd libijski utrzymywał w ryzach,  po jego obaleniu wymknęły się spod kontroli.

Teraz te same grupy ekspertów, które promowały interwencję, lamentują nad katastrofą, która się z jej powodu rozgrywa.

Foreign Affairs, amerykański dwumiesięcznik wydawany przez jedną z najbardziej znanych grup ekspertów, Radę Stosunków Międzynarodowych (CFR), opublikował serię artykułów różnych autorów, wyrażających pewien rodzaj "wyrzutów sumienia" odnośnie zniszczonego obecnie północnoafrykańskiego państwa. Częściowo przedstawiając historyczne rewizje, częściowo odwracanie kota ogonem i częściowo zrzucanie winy na innych, artykuły takie jak "Problem Europy z Libią: Jak powstrzymać napływ migrantów", z wielką szczegółowością opisują problemy stojące przed Libią i jej sąsiadami.

Artykuł lamentuje:
    Prawie 11 000 imigrantów przybyło na włoskie wybrzeże w ciągu ostatnich pięciu dni czerwca, po blisko 80 000 w pierwszej połowie 2017 r. Ponad 2000 zginęło na morzu od początku bieżącego roku. Zdecydowana większość pochodzi z Afryki Subsaharyjskiej i wyruszyła z wybrzeża Libii.

Następnie zauważa, że ​​Europa stara się radzić sobie z trwającym kryzysem imigrantów, pisząc że:
    Unia Europejska szuka sposobu, aby powstrzymać napływ imigrantów i poradzić sobie z dziesiątkami tysięcy, którzy przybywają codziennie do Włoch. Obecne podejście polityczne UE ma na celu zamknięcie trasy prowadzącej przez środkowy region Morza Śródziemnego i wzmocnienie zdolności Libii do patrolowania wybrzeża i egzekwowania prawa na morzu. Jest mało prawdopodobne, aby wysiłki te były skuteczne lub humanitarne, zważywszy na dużą liczbę imigrantów i ilość grup, które czerpią zyski z przerzucania ich, nie mówiąc już o słabości floty libijskiej i innych oficjalnych struktur bezpieczeństwa.

Ostatnie zdanie, zwracając uwagę na "słabość marynarki wojennej Libii", jest szczególnie ironiczne, ponieważ to NATO w trakcie interwencji zaatakowało i wysłało na dno wiele statków libijskiej marynarki.

Artykuł kończy się nie oferując żadnych praktycznych środków na wyjście z kryzysu, poza czekaniem, aż następny Kaddafi zjednoczy libijskie frakcje, eliminując lub ograniczając sponsorowane przez Zachód organizacje terrorystyczne, umiejscowione głównie na wschodzie kraju, zwłaszcza w Bengazi, i odbuduje gospodarkę narodową, ustanawiając ponownie zachętę dla uchodźców i migrantów do pozostania, życia i pracowania w Libii, zamiast podążania do Europy.

Nigdzie artykuł nie wspomina, że ​​jedynym powodem, dla którego Libia jest teraz w chaosie, jest interwencja NATO.

Zjednoczenie Libii będzie trudne. Kolejny artykuł w Foreign Affairs zatytułowany "Wypełnienie próżni w Libii: Potrzeba rozwiązania politycznego, a nie militarnego" przyznaje jak rozbity jest ten kraj:
    GNA (rząd jedności narodowej) ledwie kontroluje stolicę, Trypolis, za pośrednictwem milicji, które są tylko nominalnie pod jego zwierzchnictwem. Choć GNA niedawno zdołał wypchnąć rząd złożony z ekstremistów- zawierający resztki zdominowanego przez islamistów parlamentu, który został wybrany w 2012 roku - poza stolicę, trwało to długo, a te rywalizujące frakcje nadal stanowią zagrożenie dla Trypolisu.

    Tymczasem w wschodniej części kraju, marszałek polowy Khalifa Haftar, były oficer wojskowy pod rządami Kaddafiego oraz jego Libijska Armia Narodowa (LNA) - koalicja w dużej mierze złożona ze wschodnich, antyislamskich milicji - stoją bardziej po stronie parlamentu, który odmawia uznania GNA.

Foreign Affairs  zauważa rosnące polityczne i wojskowe znaczenie marszałka polowego Khalifa Haftar, "silnorękiego", który wydaje się mieć największe możliwości stworzenia czegokolwiek podobnego do zjednoczonej Libii. Jednakże to usytuuje Libię dokładnie w tej samej pozycji, w jakiej znajdowała się przed interwencją w 2011 r., z silnorękim przywódcą rządzącym krajem i prawdopodobnie dryfującym dalej i dalej od interesów USA i Europy, dopóki nie zostanie sprokurowana kolejna wojna, wypromowana przez grupy ekspertów takie jak Rada Stosunków Zagranicznych (CFR).

Pomimo dogłębnej analizy w Foreign Affairs, nie udało się temu dwumiesięcznikowi wyodrębnić prawdziwego źródła wstrząsów i niestabilności Libii - NATO. To interwencja NATO w 2011 roku wywróciła do góry nogami stabilność nie tylko Libii, ale stworzyła łańcuchową reakcję przemocy i chaosu, które odczuwane są w tak odległych krajach jak Nigeria, Mali czy Niger. Przemoc ta wywołała, lub bardziej trafnie, posłużyła jako pretekst do ponownego wprowadzenia wojsk francuskich do kilku "byłych" francuskich kolonii. Posłużyła również jako pretekst do kontynuacji ekspansji amerykańskich sił AFRICOM w Afryce.

Ostatecznie Libia jest przykładem chaosu i regresji, jakie niesie ze sobą interwencja NATO, i służy jako największe uzasadnienie do izolowania, powstrzymywania  i wszelkimi sposobami przeciwstawiania się i utrudniania dalszego wykorzystania sił zbrojnych NATO poza granicami państw NATO. Trwały chaos, który obecnie zżera kraje, takie jak Libia, służy również jako ostrzeżenie przed tym, co czeka państwa takie jak Syria i inne kraje, jeśli nie uda im się zapobiec dalszej interwencji Zachodu na ich terytorium.

Minęło sześć lat od zniszczenia i rozbicia Libii przez NATO, a kraj ten pozostaje podzielony i objęty walkami. Pogląd jakoby NATO i jego zachodnie państwa członkowskie posiadały sposób na rozwiązanie problemów, które same umyślnie spowodowały, nie powinien być podtrzymywany. Gdyby organizacje międzynarodowe, sądy i prawa miały jakieś znaczenie, zabroniono by NATO jakiejkolwiek dalszej roli w Libii, poza wypłatą odszkodowań za to, co uczyniło.

Ulson Gunnar, analityk geopolityczny z Nowego Jorku, specjalnie dla internetowego magazynu "New Eastern Outlook". 

https://journal-neo.org/2017/07/27/natos-new-libya-still-burning/




wtorek, 25 lipca 2017

Mosul: podwójne standardy, zbrodnie wojenne i brak odpowiedzialności



W zeszłym tygodniu iracki rząd poinformował, że Mosul został "wyzwolony" spod kontroli ISIS. Główna kampania na rzecz wyzwolenia Mosulu rozpoczęła się w październiku 2016 r., kiedy przewodzona przez USA koalicja znacząco zwiększyła zarówno naloty bombowe, jak i ataki artylerii, które w rzeczywistości trwały już od czasu gdy ISIS zdobyło miasto w 2014 roku.

Cywilne ofiary były znaczne. Amnesty International szacuje, że w wyniku ataków koalicji w lutym i czerwcu 2017 r. blisko 6000 cywilów zostało zabitych. Ta liczba nie obejmuje ofiar zmasowanych bombardowań z ostatnich kilku tygodni.

Doniesienia w zachodnich mediach o rzezi w mieście i jego mieszkańców ogólnie unikały relacjonowania zarówno przebiegu zdarzeń jak i faktów dotyczących konsekwencji dla ludności cywilnej. A dobrze udokumentowanym faktem jest, że ISIS i inne grupy terrorystyczne są tworzone, zbrojone i wspierane przez te same kraje koalicji, które twierdzą, że chcą ISIS wyeliminować. ISIS działa dla realizacji geopolitycznych celów "koalicji".

Sprawozdawczość zachodnich mediów obejmuje szereg technik językowych mających na celu zminimalizowanie lub zmniejszenie wagi tego co niewątpliwie jest zbrodniami wojennymi. Jak podkreślił Patrick Cockburn, kontrast w relacjach na temat wcześniejszej bitwy o wschodnie Aleppo w ubiegłym roku nie może być większy.

Gdy siły rosyjskie i syryjskie walczyły o pokonanie ISIS we wschodnim Aleppo, zachodnie media przelewały nieustanny potok anty rosyjskiej i anty syryjskiej propagandy. Jak dobrze skomentował to Cockburn:
    "Kiedy cywile zostają zabici lub ich domy zniszczone podczas amerykańskiego bombardowania Mosulu, to państwo ISIS jest odpowiedzialne za ich śmierć: zostali rozmieszczeni jako ludzkie tarcze. Kiedy Rosja lub Syria atakują budynki w Aleppo Wschodnim, obwiniana jest Rosja lub Syria: rebelianci nie mieli z tym nic wspólnego ".

Cockburn opublikował niedawno aktualizację liczby ofiar, która miała miejsce w wyniku ataku koalicji USA na Mosul. Cockburn podaje liczbę ofiar ponad 40 000 cywilów. Raport Cockburna został po raz pierwszy opublikowany w brytyjskiej gazecie The Independent, nieprzypadkowo posiadanej przez rosyjski kapitał. Tak zwana wolna prasa głównego nurtu zachodnich mediów wyraźnie przemilczała doniesienia Cockburna. Można sobie tylko wyobrazić szalone oburzenie, które towarzyszyłoby opublikowaniu porównywalnych danych dotyczących rosyjsko-syryjskiego wyzwolenia Wschodniego Aleppo.

Jedną z podstawowych przyczyn tego odmiennego standardu medialnej sprawozdawczości jest to, że rząd Iraku jest "sojusznikiem", podczas gdy prezydenci Putin i Assad są "wrogami" demonizowanymi przy każdej okazji, niezależnie od faktów.

To, co koalicja USA dokonuje w Mosulu (i wielu innych miejscach) jest zbrodnią wojenną. Mosul jest stosunkowo gęsto zaludnionym miastem liczącym milion mieszkańców. Niedopuszczalne jest dokonywanie intensywnego ostrzału artyleryjskiego i bombardowań na dużą skalę ludności cywilnej. Dokonanie tego stanowi zbrodnię wojenną zdefiniowaną w statucie, który ustanowił Międzynarodowy Trybunał Karny, w tym poważne naruszenia konwencji genewskich, takie jak umyślne zabójstwa oraz powodowanie wielkich cierpień lub poważnych obrażeń ciała lub zdrowia.

Nie istnieje sensowny argument mówiący, że to, co zostało popełnione przeciwko cywilom w Mosulu, nie jest zbrodnią wojenną. Sposób raportowania tych wydarzeń przez zachodnie media daje wiele do myślenia. Ataki koalicji są zawsze "starannie ukierunkowane" oraz "podejmowane są wszelkie wysiłki w celu zmniejszenia strat cywilnych" i tym podobne zwroty.

Wyzwolenie Wschodniego Aleppo, które faktycznie miało krótszy przebieg przy znacznie mniejszych szkodach materialnych i mniejszej liczbie ofiar cywilnych, zostało nieustannie ukazywane jako pogarda Rosji i Syrii dla ludzkiego życia i cierpienia.

Australia jest współsprawcą zbrodni wojennych popełnionych w Mosulu. "Współsprawca" w prawie karnym oznacza osobę, która dokonuje głównej zbrodni lub "pomaga, podżega, doradza lub zachęca" głównego sprawcę do dokonania zbrodni.

Chociaż rząd australijski jest niezwykle małomówny na temat tego, co robią jego wojska w Iraku (i Syrii), to nie ma wątpliwości, że spełniają one definicję jednego lub więcej kryteriów oznaczającego współsprawcę. Z tego powodu w świetle prawa międzynarodowego są winni bezprawnych aktów popełnionych przez koalicję, wśród których "wyzwolenie" Mosulu jest tylko jednym z niedawnych, rażących przykładów.

Personel sił zbrojnych Australii, Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej jest bez wątpienia rozmieszczony w Iraku i Syrii. Powtarzające się publiczne wypowiedzi premiera Turnbulla, ministra spraw zagranicznych Bishopa i ministra obrony Payne potwierdzają, że ich rola w Iraku i Syrii jest czynna. Tylko okazjonalnie, jak w przypadku "błędnego" zbombardowania wojsk syryjskich, niektóre ze szczegółów zostają faktycznie ujawnione, tylko po to, aby natychmiast zniknąć z publicznego dyskursu. Istnieją całe stosy publicznych oświadczeń naszych polityków wspierających USA. Zwykle Stany Zjednoczone są zachęcane do dalszego podtrzymywania i promowania swej szczególnej wersji akceptowanego geopolitycznego działania. Jest również bardzo dobrze udokumentowane, w jaki sposób Australia przystąpiła do niemal każdej amerykańskiej awantury militarnej od czasów II wojny światowej, jako bezpośredni uczestnik lub zapewniając wsparcie polityczne. Ta lista jest obszerna. (Zob. Blum, America's Deadliest Export: Democracy, Zed Books, 2014 [Najbardziej śmiercionośny eksport Ameryki: Demokracja])

Rola Australii nigdy nie jest przedstawiana w ten sposób przez media głównego nurtu. Amerykańskie działania zawsze "służą utrzymaniu porządku międzynarodowego opartego na zasadach", "przynoszą pokój i stabilność w zagrożonych regionach" lub "uwalniają świat od niewysłowionego tyrana" i tak dalej.

W ich mniemaniu, jeśli w świetle raportów mediów głównego nurtu nie robią nic złego, to nie mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za zbrodnie. Taki los czeka wyłącznie wyznaczonego przez media w danym momencie wroga publicznego numer jeden (Husajn, Kaddafi, Assad itd.) Brutalna prawda jest jednak taka, że ​​wiele zachodnich państw, w tym między innymi Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja i Australia konsekwentnie narusza prawo międzynarodowe. To nigdy nie jest przedmiotem poważnej analizy w mediach mainstreamowych, nie mówiąc już o krytycznym komentarzu ani o tym, by domagano się, aby sprawcy zostali pociągnięci do odpowiedzialności.

Po II wojnie światowej pojęcie odpowiedzialności za prowadzenie wojny agresywnej i popełnianie zbrodni wojennych oraz innych okrucieństw miało krótki okres kwitnienia w wyniku procesów w Norymberdze i Tokio. Od tego czasu pojęcie odpowiedzialności stało się jednym z zabytkowych reliktów, nieomal fikcją prawniczą.

Nielegalne inwazje, okupacje i niszczenie państw, wywołujące niezliczone ludzkie cierpienia i szkody materialne, powodujące miliony przesiedleńców i zmuszonych do ucieczki uchodźców, dotknęły w samym tylko obecnym wieku co najmniej kilkunastu krajów w wyniku bezpośrednich działań państw zachodnich.

Mimo to, nie było ani jednego procesu przedstawicieli kierownictwa politycznego lub wojskowego szeregu państw, które regularnie stanowią część prowadzonych przez USA koalicji. Dopóki nie będziemy przestrzegać podstawowych zasad prawa międzynarodowego, które obejmują, ale nie ograniczają się do ataków na inne kraje, i nie sprawimy, aby osoby naruszające te prawa były pociągnięte w znaczący sposób do odpowiedzialności, będziemy zasadniczo kontynuować drogę bezprawia. Ta droga jest obarczona niebezpieczeństwem dla świata. W międzyczasie możemy przynajmniej przestać udawać, że jest inaczej.

James O'Neill, australijski prawnik, specjalnie dla magazynu internetowego "New Eastern Outlook". 

https://journal-neo.org/2017/07/24/lessons-from-mosul-double-standards-war-crimes-and-lack-of-accountability/

______________________________________

Komentarz tłumacza: Zdjęcie będące ilustracją artykułu nie oddaje w pełni skali zbrodni popełnionych przez obie strony w Mosulu. Osoby o mocnych nerwach odsyłam pod poniższy link, uprzedzając, że  zawiera prawdziwie drastyczne zdjęcia.

http://www.middleeasteye.net/news/mosuls-final-bloodbath-we-killed-everyone-men-women-children-1721780413