sobota, 11 czerwca 2011

Tyrania bankierów

Mamy nadzieję, że wszystkie nasze występy w greckiej telewizji, radiu i prasie pomogły w procesie edukacyjnym i umożliwieniu Grekom zidentyfikowania tego, kim są prawdziwi winowajcy ich problemów i co z tym zrobić. Minął właśnie ponad rok odkąd ta tragedia stała się rzeczywistością - pisaliśmy o Grecji i Włoszech już dziesięć lat temu. Oba kraje naginały zasady, aby wejść do strefy euro. Wiedzieliśmy wtedy, że Goldman Sachs i JPMorgan Chase pomogły im w tym poprzez stworzenie swapów ryzyka kredytowego (credit default swaps - CDS). Niewielu dziennikarzy europejskich pisało o tej sprawie, ale oligarchowie kontrolują media i dlatego mało kto zauważył, że Grecja i Włochy oszukiwały. Wydarzenia ostatnich lat przypominają nam o nawałnicy kryzysu kredytowego, który niestety wciąż trwa i jest daleki od zakończenia. Tym co ostatecznie spowodowało kłopoty Grecji i innych krajów strefy euro była polityka zerowych stóp procentowych Fedu i nieco wyższych Europejskiego Banku Centralnego. Polityka ta podsycała spekulację i spowodowała problemy, które w przeciwnym razie nigdy by nie wystąpiły. Ponadto środki stymulacyjne, zastosowane przez obydwa banki w celu ratowania sektora finansowego, napędzały spekulację dokonywaną przez ludzi, którzy spowodowali te problemy w pierwszej kolejności. Rozpoczęło się to wraz z QE1 i programem stymulacyjnym 1 – obecnie obserwujemy je jako przyczynę inflacji. Poczekajmy jednak, aż QE2 i program stymulacyjny 2 uzewnętrznią się na rynkach w przyszłym roku. To może być dla ludzi bardzo szokujące.

Aby zrozumieć, jak błędna jest polityka niskich stóp procentowych, wystarczy spojrzeć na wzrost gospodarczy w ostatnim czasie. Nie doszło do ożywienia gospodarczego ani w wyniku QE1, ani QE2. Nawet stałe 4.60% oprocentowanie 30-letnich kredytów hipotecznych nie zachęciło ludzi do kupowania domów. Ludzie są albo finansowo pogrążeni albo nie wiedzą czy będą przez następne pięć miesięcy lub rok zatrudnieni, więc jak mogą w takich warunkach kupić dom? Wydatki konsumpcyjne maleją wraz z wynagrodzeniami.

Nikły wzrost gospodarczy jaki obserwujemy obecnie jest w większości wynikiem wzrostu inflacji. Wzrost gospodarczy zmalał z 3.1% w IV kwartale 2010 do 1.8% w pierwszym kwartale 2011 roku. My prognozowaliśmy 2% do 2.5% wzrostu w 2011 roku. To jest żałośnie nikły wzrost, biorąc pod uwagę 1.8 biliona dolarów wydanych przez Fed w ramach QE2 i programu stymulacji 2. Bez nich wzrost wyniósłby zapewne minus 2%. Wystarczy pomyśleć - biliony dolarów wydane i żadnych efektów. Ewidentnie programy takie nie działają. Można by sądzić, że Fed wymyśli wreszcie coś lepszego po dwóch tego rodzaju porażkach. Oni wiedzą, co jest właściwym rozwiązaniem, ale nie wprowadzą go w życie - jest nim oczyszczenie systemu i stawienie czoła depresji deflacyjnej. To się jednak stanie tak czy inaczej - czy tego chcą, czy nie. W międzyczasie rośnie inflacja, która wynosi 10% i zmierza ku 14% na zakończenie roku. Kolejna fala o wiele większej inflacji nastąpi w przyszłym roku, a następna w 2013 roku. Imponującymi wynikami działalności Fedu tego nazwać nie można. Jest to katastrofa i to Fed radośnie nas ku niej prowadzi.

Nie do wiary, ale nawet pomimo tego, że Fed zapewnił pomoc i płynność finansową wspomagając spekulację, aby Wall Street, bankierzy i fundusze hedgingowe mogły zebrać mega-zyski, płynność ta nie wystarczyła do osiągnięcia dodatkowego wzrostu PKB. Małe i średnie przedsiębiorstwa zostały odcięte od kredytowania. Te ostatnie nie uczestniczą w grze - tylko fundusze hedgingowe i pozostała część wylewarowanej społeczności spekulantów korzysta z nadmiernej płynności, a Bernanke sztucznie podtrzymuje rynek akcji i obligacji. Fed i inne banki centralne kontynuują ten proces. Istnieją jednak zagrożenia dla Fed i jego kolesi - wyższe ceny surowców, złota i srebra. Fed i banki tymczasowo zajęły się tym problemem i nie zakończyli jeszcze ostatniej krótkoterminowej inwazji w tym sektorze (niedawne sztuczne załamanie cen złota i srebra – przyp. tłum.).

Nadal istnieją obawy dotyczące długu Grecji i jego CDS-ów, swapów ryzyka kredytowego, a także innych członków strefy euro. Wciąż mogą one eksplodować bankierom w twarz częściową lub całkowitą niewypłacalnością, która jest bardzo prawdopodobna. Banki są po złej stronie tego handlu, podobnie jak handlu obligacjami, nie tylko Grecji, ale również pięciu innych państw Unii Europejskiej.

W ostatecznym rozrachunku tapetowanie problemu nie działa. Problem powraca w zdwojonej formie. Połączenie nadmiernej spekulacji i płynności oraz koncepcji banków zbyt wielkich by upaść skończy się źle - tak jak wielokrotnie już w historii. Delewarowanie ostatecznie pokaże swoją wstrętną głowę.

Jak powiedzieliśmy, Grecja i inne kraje mogą wywołać duże problemy na rynku obligacji i CDS, co znajduje odzwierciedlenie nie tylko w obniżeniu kursu euro, ale także we wzroście oprocentowania greckich obligacji 10-letnich do 16.4% oraz 24.7% w przypadku dwuletnich. Portugalia, Irlandia i Hiszpania są niedaleko w tyle. Socjaliści właśnie przegrali ostatnie wybory w Hiszpanii w wielkim stylu pokazując jak społeczeństwo ma dość kłamstw rządu i bankierów. Euro testuje przełamanie poziomu 1.40 USD w efekcie tych wyborów oraz greckiego impasu. Oczywiste jest, że Grecja nie może obsługiwać swojego zadłużenia i ograniczyć deficytu oraz że pozostałe kraje siedzą w tej samej tonącej łodzi. Rynek CDS zostałby poważnie zakłócony, gdyby nastąpiło bankructwo któregoś z tych państw. Strach ten - strach przed rozprzestrzenieniem się zakażenia, może być już obecnie obserwowany w postaci wyższego oprocentowania obligacji Hiszpanii, które wzrosło o około 0.30%, najwyżej w tym roku. Grecja, Irlandia i Portugalia mają problemy, które nie mogą zostać rozwiązane, a Hiszpania, Włochy i Belgia są niedaleko w tyle.

Hiszpania implementuje program oszczędnościowy, przeciwko któremu w ostatnich tygodniach protestowały miliony ludzi w 72 miastach Hiszpanii. 17 regionów autonomicznych podwoiło swój dług w ciągu ostatniego 2.5 roku. Socjaliści nie wiedzieli, kiedy przestać [zadłużać się] i teraz wylecieli z urzędu. Hiszpania pogrąża się. W żaden sposób nie jest w stanie utrzymać się na powierzchni. To sprowadzi sytuację na rynku CDS w centrum uwagi. Zwiększy również bezrobocie w tym kraju do 40% i więcej wśród osób w wieku pomiędzy 18 do 35 rokiem życia. Nic dziwnego, że połowa protestujących znajdowała się w tej grupie wiekowej.

Grecki premier, George Papandreu, który potajemnie obiecał europejskim bankierom-oligarchom, że wyprzeda greckie aktywa państwowe, chce sprzedać udziały w Hellenic Telecommunications, Public Power Corporation, Postbank, porty w Pireusie i Salonikach oraz lokalne przedsiębiorstwa dostarczania wody pitnej. Wszystko to warte szacunkowo około 70 miliardów dolarów. Bankierzy twierdzą oczywiście, że wszystkie te aktywa są warte znacznie mniej. Chcą je kupić za 10 do 20% tego, co są warte – a jakże! Rząd posłusznie i bez piśnięcia słowem zgodził się na te gratisy, zgodnie z oczekiwaniami bankierów. UE domaga się natychmiastowej sprzedaży wszystkich aktywów, aby banki mogły je kupić najtaniej jak się da. Groźba wystosowana przez banki jest następująca - jeśli nie sprzedacie nam aktywów szybko i za grosze, to nie będziemy dalej finansować kredytów w kwocie 42 miliardów USD w ciągu najbliższych 2.5 do 3 lat. Bez finansowania nastąpiłoby, jak to nazywają, "przeprofilowanie"- kolejny eufemizm wymyślony na określenie bankructwa i restrukturyzacji zadłużenia.

Dalej są groźby, że bankierzy z EBC - Europejskiego Banku Centralnego, odmówią udzielenia greckiemu systemowi bankowemu dalszej płynności. To skończyłoby się opuszczeniem przez Grecję strefy euro i jej całkowitym bankructwem, wyemitowaniem nowej drachmy na poziomie 50% wartości euro oraz być może nawet opuszczeniem przez Grecję Unii Europejskiej. Jens Weidmann, nowy prezes Bundesbanku, powiedział że nie będzie kompromisów w sprawie stabilności monetarnej i w kwestii powrotu do normalności oraz pełnego oddzielenia polityki pieniężnej i fiskalnej. Jest dla nas oczywiste, że mimo zadłużenia w kwocie 620 miliardów dolarów, które Niemcy chcą obciąć, Grecja i tak przegra. Niemieccy wyborcy wypowiedzieli się na ten temat w trakcie wyborów w zeszłym miesiącu. Niemcy powinni byli zaakceptować bankructwo według stawki 0.50 USD za 1 USD oferowane przez Greków rok temu. Nawet jeśli Grecy obecnie sprzedaliby 50 miliardów dolarów swoich aktywów, byłaby to kropla w morzu, ponieważ nie są w stanie spłacić pozostałej części swojego zadłużenia względem banków. Pokazuje to, jak obłąkani są bankierzy i rządy państw, pozwalające na akumulowanie tak wielkiego długu. Banki Goldman Sachs i JPMorgan Chase brały udział w tuszowaniu problemów Grecji za pośrednictwem swapów ryzyka kredytowego i teraz te same banki, wespół z innymi, chcą złupić ten kraj.


Bob Chapman

Tłumaczenie: davidoski