sobota, 30 kwietnia 2011

Europejski kryzys bankowy




Wciąż oczekujemy od Kongresu przywództwa, a otrzymujemy jedynie kompromisy i ślady po pieniądzach prowadzące do mocodawców z Wall Street i banków. Niewielu jest takich, którzy chcą przeciwstawić się kompleksowi wojskowo-zbrojeniowemu i bankierom kontrolującym nasz kraj. Dlatego próżno szukać ograniczeń w wydatkach.

Podobno od dwóch lat mamy ożywienie gospodarcze. Powiedz to tym, którzy przy braku lub minimalnych podwyżkach muszą stawić czoła 10-procentowej inflacji, o której nasz rząd genialnie informuje, że wynosi 1,9%.

900 miliardów dolarów zostało wytworzone przez Fed z powietrza i wydane na zakup obligacji rządowych i agencyjnych, a 862 miliardów dolarów przeznaczonych w grudniu na stymulację gospodarki zostało już w całości wydane. Początek kolejnej rundy zobaczymy już w czerwcu. Czy doświadczymy środków oszczędnościowych, czy też szalejącej inflacji w rezultacie wydania 1.8 biliona dolarów, a Fed wydrukuje kolejne miliardy? Sądzimy, że to drugie, ponieważ na pomoc Kongresu nie można liczyć. Jeśli wydarzenia te nastąpią, można spodziewać się wzrostu realnych stóp procentowych w celu zrównoważenia zastrzyków pieniędzy i kredytu oraz negatywnego ratingu.

Przeglądając dostępne statystyki oraz brak wsparcia krajowego i zagranicznego, możemy stwierdzić, że rynek amerykańskich obligacji skarbowych jest bańką pompowaną przez Fed. Kiedy bańka ta w końcu pęknie - nie będzie czego zbierać. Bankierzy i Wall Street znowu posunęli się za daleko. Bańka ta jest znacznie bardziej niebezpieczna niż bańka na rynku nieruchomości i kredytów hipotecznych, ponieważ wpływa na wszystkie rynki finansowe. Nie ma takiego podmiotu, który byłby w stanie uratować cały system i dlatego taki jest popyt na złoto i srebro - jedyne prawdziwe pieniądze. Bańki na rynku kredytów hipotecznych jedynie zmiękczyły Fed przed potężnym ciosem jaki nadchodzi. Na dokładkę tej nędzy mamy dług municypalny, stanowy, korporacyjny i prywatny. Zdegradowanie ratingu zadłużenia rządu USA w ciągu najbliższych kilku lat jest 100% pewne. Wygląda jakby zdecydowano, że kolaps europejskiego długu ma nastąpić w pierwszej kolejności.

Spodziewamy się, że na odbywającym się w przyszłym tygodniu w Atenach spotkaniu EBC i MFW podjęta zostanie decyzja o bankructwie, choć dokładne liczby nie są znane. W grę wchodzi od 40 do 70%. Jeśli bankierzy zażądają zabezpieczeń, takich jak niemal wszystkie aktywa greckiego rządu, nie będzie to częściowe bankructwo, ale całkowite. Premier i jego partia nie mają wystarczających głosów w parlamencie do przepchnięcia takich przepisów. Bankierzy i inni pożyczkodawcy są tym razem załatwieni na dobre. Ironią jest to, że sześć miesięcy temu Grecy oferowali Niemcom 50% bankructwo i ci odrzucili ofertę.

Niemcy nie rozumieją pełnej skali problemów krajów PIIGS i dlatego nie mogli sobie wyobrazić Belgii dołączającej do klubu niewypłacalnych. Nie byli w stanie dostrzec, tak jak przewidywaliśmy, że rachunek za ratowanie ofiar jednakowej dla wszystkich stopy procentowej - kolosalnego błędu od samego początku - wyniesie 4 biliony dolarów. W oczekiwaniu na to bankierzy i inni błędnie wywindowali kurs euro do 1.48 dolarów i możliwe, że wyżej, bo kiedy świat zda sobie sprawę ze straszliwej sytuacji Europy, euro będzie spadać, co utrzyma indeks dolara USDX na poziomie 72.90 i powstrzyma go przed upadkiem do poziomu 71.18 - przynajmniej tymczasowo.

Sądzimy, ze Amerykanie i większość Europejczyków nie rozumie rozmiarów europejskiego kryzysu bankowego. Spotkanie w Atenach w przyszłym tygodniu w sprawie restrukturyzacji zadłużenia prawdopodobnie wywoła potężny kryzys bankowy w całej Unii Europejskiej. Kryzys o którego nadejściu ostrzegamy od dwóch lat. Nie wyobrażamy sobie Greków, Irlandczyków i Portugalczyków żyjących w biedzie przez następne 50 lat tylko po to, aby bankierzy mogli dostać z powrotem swoje wytworzone z niczego pieniądze.

Grecki dług do PKB wynosi 150% i żaden kraj nie przetrwał dotąd takiego długu. Bankructwo musi nastąpić. Irlandia, Portugalia i Hiszpania przyglądają się uważnie, aby zobaczyć w jaki sposób same powinny postąpić. Po drugiej stronie, Niemcy i Finowie nie zamierzają wydać ani jednego euro więcej na ten problem. Pozwolą tym krajom zbankrutować i opuścić euro. Nie powinny one były w ogóle wstępować do euro. UE walczy z Irlandią również w sprawie podatku od przedsiębiorstw. Jeżeli Irlandia utraci tę korzyść (tzn. niższy podatek od przedsiębiorstw) powróci do uprawy ziemniaków.

Grecki parlament nie zaakceptuje już więcej oszczędności, Irlandia może odejść od ratowania banków, a Portugalia może po prostu zrezygnować i zbankrutować. Przyszły tydzień będzie fascynujący - może zmienić Europę na zawsze.

Bob Chapman

Tłumaczenie: davidoski


http://intforecaster.blogspot.com/2011/04/if-issue-saturday-april-30-2011.html